Na koniec wakacji
przydać się może niektórym (szczególnie młodzieży szkolnej) ten oto kojący nerwy odcinek. Nie pada w nim chyba ani jedno prawdziwie wulgarne słowo (dziś jest drugi dzień mojego tygodnia bez wulgaryzmów). Do tego nie używam żadnych instrumentów muzycznuch poza moim głosem i dłońmi (pstryk! pstryk!) oraz żadnych efektów dźwiękowych poza limiterem na sumę. Jeśli nie wiesz co to jest limiter na sumę – zacznij słuchać DJP
Nagrywając ten odcinek improwizowałem wszystko. Melodie, rytmy, słowa. Żaden z tekstów nie został wcześniej wymyślony czy zapisany. Pełen spontan. Mówiąc inaczej: odcinek powstał w “starym styku” czyli przez nawarstwioną improwizację słowno-muzyczną.
Chciałem by odcinka dobrze się słuchało, żeby nie walił szumem, żeby brzmiał naturalnie. Całość nagrałem na przestrzeni chyba 2-3 godzin używając statywu (raz zmieniłem jego położenie i zamiast nagrywać na stojąco, zacząłem nagrywać na siedząco – ale to dopiero przy czołówce, gdzie miałem do nagrania beatbox.
Nie użyłem ani jednego procesora pogłosu, korekcji barwy czy kompresora. Nawet panoramy sygnału nie zmieniałem. Dałem sobie 6 ścierzek stereo i przestrzeń budowałem zmieniając moje położenie względem mikrofonów (XY). Niektóre ścieżki delikatnie podbiłem lub ściszyłem, łagodne wyciszenia lub przejścia krzyżowe, bardzo skromnie. Dbałem o to, by było to dobrzez zaśpiewane i żeby nie bolało dysonansami oraz zgubionym rytmem. Prawie osiągnąłem cel!
PS: Obrzałem się słonecznika łuskanego.
PPS: Ach, niestety w odcinku pada jedno przekleństwo (MM:SS) 09:21. Przepraszam, zrobiłem to bezwiednie… no ale kto rozsądny stawia w studiu ściany…